Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/697

Ta strona została przepisana.
XVII.

— Złapani zostaliśmy!... wyjąkanął Terremonde żałośnie. Przewidziałem to... Byłem tego pewien...
— Milcz! — krzyknął Dubief. Wszak widzisz że ten pan jest dla nas łaskawym. Mówmy poważnie, dodał, zwracając się do Théfera. Pan tylko żartowałeś... wszak prawda? Lubisz pan jak widzą żartować. Pańskie rozkazy uwięzienia i podoją stojąca za drzwiami, to wszystko żarty. Znałeś nas pan może w więzieniu i poznałeś teraz. Chciałeś się pan dowiedzieć zapewne czyby dla ciebie nie było u nas roboty?
— Czy umiesz czytać? zapytał Théfer:
— Doskonale.
— A więc mój chłopcze przeczytaj to co ci daję i powiedz jak ci się to podoba?
To mówiąc podsunął przed oczy zgnębionych fałszerzy dwa rozkazy przyaresztowania.
— Przekonajcie się, mówił dalej Théfer, że o was tu chodzi. „Dubief i Terremonde zbiegli z Claireaux.“ Mogę tylko jeszcze dopisać; „Schwytani na gorącym uczynku puszczania w obieg fałszywych pieniędzy.“
Terremonde drżał cały.
— Zapakuj nas więc pan i niech się to już raz skończy!... zawołał.
— Milcz! — powtórzył Dubief. Skoro ten pan zaproponował nam rozmowę i wypicie buteleczki wina, to widać ma dobre względem nas zamiary.
— Nie brak ci sprytu jak widzę, zawołał śmiejąc się Théfer.
— Wszyscy mi to mówią.
Théfer zawołał na służącego ażeby podał butelkę wina i trzy szklanki.