Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/727

Ta strona została przepisana.

— Jestem tego pewien i życzę aby nienadeszła chwila w której przekonałabyś się pani o tem.
Klaudia podniosła głowę. Spojrzała Jerzemu wprost w oczy, w same oczy, jak mówię, i odpowiedziała z cicha:
— Strzeż się!... Zachodzi pomiędzy nam jakieś nieporozumienie, co do którego chcę ciebie objaśnić. Nie jestem idź dzisiaj Klaudję Varni, kochankę Jerzego margrabi de la Tour-Vandieu, wiedz o tem!... Pogróżki, jakie byś mógł zwrócić do Klandyi, nie dosięgnę pani Dick-Thorn,. wdowy po dżentlemenie, którego mściwość poświadczy cała Anglja! Pani Dick-Thorn, ma licznych i potężnych przyjaciół, których opieka osłoniłaby ją w razie gdyby ją kto śmiał zaczepić!... Niech wasza książęca mość wie o tem, że nie zalezę od nikogo... Nie obawiam się niczego... Niektórzy zaś ludzie mimo że wysoko położeni, nie mogą tego powiedzieć o sobie.
Myśl ukrywająca się w tych słowach, została należycie przez księcia zrozumianą.
— Mylisz się pani, odrzekł. Gdyby kto chciał ciebie zaczepić, to nie ja upewniam. Byłoby mi bardzo bolesnem, Gdybyś mnie chciała uważać jako wroga. Jestem nieufny być może, i sądzę że mam ku temu prawo, ale nie jestem nieprzyjaźnie usposobiony. — Zaprosiłaś mnie pani do siebie... Przyszedłem, przyspieszywszy nieco godzinę wizyty... Jestże to zbrodnią?... Te kilka słów dopisanych do listu wzbudziły moją ciekawość... Pragnę dowiedzieć się jaknajprędzej szczegółów dotyczących mojego syna i czekam na objaśnienie.
— Moja ciekawość musi być pierwej zaspokojoną, o powiedziała wdowa. Jakim sposobem dowiedziałeś się pan że pani Dick-Thorn jest dawną Klaudją Varni?
— Kazałem się dowiedzieć.
— Przez policję? szepnęła.
— Bynajmniej. Ten kogo posłałem, udał się do Angielskiej ambasady, do wydziału paszportowego i wypytał o wszystko tak, aby pani niezaszkodzić.