Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/735

Ta strona została przepisana.

— Estera Dérieux żyje!... mówię ci, i wiem gdzie jest. Może być nawet wyleczony, jestem tego pewna. A w razie nawet gdyby niepowróciła do zdrowia, sąd wyznaczy jej opiekuna, którego obowiązkiem będzie ścigać cię sądownie i zmusić do oddania jej majątku.
— Przysięgniesz mi że ten testament mojego brata istnieje rzeczywiście i w twoim znajduje się ręku? wyjąknął Jerzy.
— Przysięgam! że tak jest w rzeczy samej.
— Zechcesz że mi go pokazać?
Klaudja potrząsnęła głową przecząco.
— Nie! — odpowiedziała. Nieufam, i niemożesz dziwić się temu. Tem gorzej dla ciebie jeśli niewierzysz mojemu słowu. Testament, ten jest umieszczony w bezpiecznym miejscu, niemam go u siebie w domu. Napróżno byś usiłował zdobyć go podstępem albo przemocą. Pojawi się on na twoją zgubę natenczas, gdy mnie doprowadzisz do ostateczności lub też oddanym ci będzie w dniu w którym Henryk zostanie mężem mej córki. To moje ostatnie słowo!
Książę był nad wyraz zgnębionym. Czuł że go ciągniono ku przepaści, z której mówiło mu przeczucie że wyjść nie zdoła.
Wszak pani Dick-Thorn utrzymywała, że wie gdzie się znajduje Estera Dérieux, a może i w rzeczy samej niewiedziala. Utrzymywała również że obłąkana może odzyskać zmysły.
Jerzy uczuł że nad jego głową zawisło straszne niebezpieczeństwo i to właśnie w chwili gdy sądził że będzie mógł odetchnąć swobodnie.
Berta Leroyer zginie więc nie oswobodziwszy go od obaw, bo Klaudja zgubić go może i nie zawacha się tego uczynić.
Co począć w takim położeniu?
Opór prowadził do zguby. Dla pozyskania nadziei oca-