Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/750

Ta strona została przepisana.

Wszyscy trzej usłyszeli w pierwszej sali głos, na dźwięk którego słuch natężyli.
Ten głos dźwięczny i wesoły, był im dobrze znany.
— Co dziś macie na obiad ojcze Pitois? pytał ten głos.
— Duszonego królika, panie Loriot, odparł restaurator, baranina z rosołu, kotlety z kartoflami, jest w czem wybierać.
— A więc dajcie mi duszonego królika i butelkę dobrego wina.
— A zupy nie podać? Mamy wyborną zupę z kapusty.
— Dajcie mi więc pełen talerz, ale żeby było w niej dużo kapusty.
— A gdzie podać panie Loriot? W tamtej sali są wasi koledzy.
— Kto taki?
Oberżysta wymienił trzy nazwiska.
— Doskonale! — zawołał Piotr Loriot, sami starzy znajomi. Poczciwe dusze, zacni ludziska! — Chętnie wypije z niemi jaką buteleczynę.

XXVII.

Właściciel dorożki Numer trzynasty wszedł do sali gdzie został przyjęty radosnym okrzykiem kolegów, którzy mu natychmiast zrobili miejsce przy stole.
— Jakimże przypadkiem znalazłeś się tu o tej porze? zapytał jeden z nich.
— Tylko co przeprzągłem szkapę, odrzekł Piotr. Dostała wszystko czego potrzebuje, teraz więc kolej na mnie się posilić.
— Będziesz więc jeździł przez noc całą?