Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/754

Ta strona została przepisana.

Improwizowany dorożkarz, skręcił i wjechał w ulice Rennes.
Zegar wieżowy na stacyi kolejowej wskazywał wpół do dziesiątej. Punkt o dziesiątej, dorożka skradziona Piotrowi Loriot, stanęła na ulicy Notre-Dame-des-Champs przed domem Nr. 19.
Dubief zeskoczył z kozła i rzekł do Terremonda wysiadającego z dorożki:
— Stań przed koniem tak, aby nie ruszał z miejsca, a skoro posłyszysz mnie, schodzącego ze schodów, pakuj się do pudła napowrot. A przedewszystkiem nie zapominaj poleceń naszego opiekuna... Bądź dla tej panienki grzecznym, bardzo grzecznym!...
— Nie troszcz się! — Znam co się damom należy.
Dubief podszedł do drzwi, a znalazłszy je zamkniętemi, zadzwonił.
Na odgłos dzwonka, wyszła odźwierna.
— A do kogo to? zapytała.
— Na trzecie piętro. Drzwi na wprost schodów. Do panny Berty Monestier, odrzekł Dubief.
— A do kogo?
— Od pana Ireneusza Moulin, aby je zawieść...
— Dobrze... dobrze! przerwała kobieta. Idź pan.
Łotr niepozwolił sobie powtórzyć tego dwa razy. Przebiegł schody jak żołnierz idący do szturmu, a doszedłszy trzeciego piętra, zadzwonił do drzwi znajdujących się na wprost schodów.
Drzwi otworzyły się natychmiast i Berta ukazała się w kapeluszu i na twarz zapuszczonej woalce. Wiedząc że Ireneusz przyśle po nią, zawczasu się ubrała.
Oczekiwała nasłuchając turkotu z ulicy, a usłyszawszy zatrzymujący się powóz i spieszne kroki przebiegające schody, mimo że jeszcze nie było wpół do jedenastej, była gotową do wyjazdu.