Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/755

Ta strona została przepisana.

Złowroga niepogoda dopomagała zbrodni przygotowanej przez Théfera, na rachunek Jerzego de la Tour-Vandieu.
Dubief niepotrzebował nawet tłumaczyć się wcale.
— Przyjeżdżasz przysłany przez pana Ireneusza Moulin? zapytała, biorcę go dzięki przebraniu, za prawdziwego dorożkarza.
— Tak proszę pani, odrzekł zdumiony tem, że go oczekiwano. Przyjechałem po panią i mam oddać tę kartkę na dowód, że mnie tu przysłano.
To mówiąc podał Bercie bilecik napisany przez Théfera.
— Wiem... wiem! — odparła dziewczyna nieczytając kartki. Zejdź na dół, a ja zagaszę lampę, zamknę drzwi na klucz i przyspieszę za tobą.
Dobze pani.
Tu zeszedł, mówiąc do siebie.
— Wszystko idzie jak z płatka. Łatwo do nie uwierzenia! Oczekiwała na mnie i wymówiła sama nazwisko człowieka, który niby to miał po nią przysłać. Wszystko to urządził nasz opiekun. Oj! szcznwany to lis, nie lada!
I schował do kieszeni bilecik Théfera.

XXVIII.

Dubief wyszedłszy z domu, stanął na chodniku.
— No i cóż? zapytał Terremonda.
— Siadaj co prędzej do budy... Ona zaraz nadejdzie.
Terremonde z pospiechem wskoczył do dorożki, której drzwiczki zostawił zamknięte. Prawie w tej samej chwili ukazała się Berta.
Dubief stał przy dorożce.