Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/756

Ta strona została przepisana.

— Niech pani siada, rzekł, i niech się pani nieprzestraszy że tam w dorożce ktoś się znajduje.
Berta niepodejrzywając podstępu pomyślała.
— Zapewne Moulin jakiemuś, zaufanemu człowiekowi powierzył nademną opiekę. I wsiadła.
— Wiadomo pani, że mamy jechać daleko, dodał Dubief zamykając drzwiczki. Niech się więc pani nie niecierpliwi.
Jednocześnie dorożka wyjeżdżająca z ulicy Rennes, nadjechała dobrym kłusem,
— Nie trzeba ażeby nas kto widział... pomyślał przebrany dorożkarz. Dalej w drogę!...
Wskoczył na kozioł, ściągnął lejce i zaciął, konia, który ruszył galopem.
Ujechawszy kilkanaście kroków, obejrzał, się, po za siebie. Powóz przed którym uciekł, zatrzymał się właśnie przed domem Nr. 19.
— Ledwie zdążyłem... do pioruna! pomyślał zbrodniarz i zaciął powtórnie Milorda, który leciał jak strzała.
Dorożka która zatrzymała się przed mieszkaniem Berty, była własnością dorożkarza Sous-Souci. Gdy tenże zapłacony z góry przez Ireneusza wyszedł z garkuchni przy ulicy Zachodniej żeby okiełznać konia i pojechać na wskazane miejsce, zastał tylko trzy dorożki zamiast czterech, stojące koło chodnika.
— Słuchaj Loriot! — zapytał wracając do traktyjerni, czyś tu przyszedł pieszo... bez pudła?
— Żartujesz chyba? krzyknął zaniepokojony stryj Edmunda.
— Wcale nie żartuję.
— Jakto? — więc mojej dorożki Numer trzynasty niema przed domem?
— Niema!... daję ci słowo honoru! I koń i dorożka zniknęły.