Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/760

Ta strona została przepisana.

Wyszedłszy obaj z mieszkania, wsiedli do dorożki oczekującej przed domem.
— Dokąd mam jechać? spytał woźnica.
— Na ulicę Montrenil, około bramy w fortyfikacjach.
Powóz potoczył się szybko.
— Teraz, zaczął Théfer, możemy rozmawiać. A więc Klaudja Varni żąda pieniędzy?
— Tak jest.
— Dużej sumy?
— Ogromnej!... Żąda połowy mego majątku!...
— Trzy miljony! wykrzyknął Thefer. Ha! ha! małej rzeczy jak widzę zachciało się tej pani!...
— A to jeszcze nie wszystko; dodał pan de la Tour-Vandieu.
— Czegóż więc żąda jeszcze? Może chce aby się wasza książęca mość z nią ożenił?
— Nie!
— Żąda tylko ażeby mój syn zaślubił jej córkę.
Théfer aż podskoczył na siedzeniu, a potem zrobił znacząco minę.
— Ho! ho! wymruknął, to dopiero zachcianka. Przebiegła kobieta!... jak widzę. No! żeby stawiać podobne żądanie, musi mieć potężną broń w swym ręku!
— Straszną! — wykrzyknął Jerzy. Zna połowę naszej tajemnicy.
— Co? mianowicie...
— Wie że Estera Dérieux żyje i jest pewną że uleczyć ją można.
— Ta kobieta jak widzę, musi mieć na swoje rozkazy tajną policję, odparł agent i przypuszczam że nas szpieguje. Ale chociażby nawet Estera Dérieux uleczoną została, co może zaszkodzić waszej książęcej mości to uleczenie które do niczego niemoże posłużyć Klaudyi Varni?
— Nierozumiesz jej dalszych planów jak widzę. Oddałaby natenczas wdowie po moim bracie Zygmuncie testa-