Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/767

Ta strona została przepisana.
XX.

Berta Leroyer jak wiemy, wsiadła bez obawy do dorożki Numer 13, i również wiemy że nie zadziwiła się, zastawszy w niej towarzysza podróży.
— Jesteś pan przyjacielem Ireneusza Moulin? zapytała Terremonda.
Wspólnik Dubiefa spodziewał się tego zapytania. To też odrzekł stanowczo:
— Tak pani.
— Z zaufanym jego przyjacielem?
— Tak; ma on do mnie wiele zaufania.
— A więc pan wiesz może w jakim celu jadę do pani Dick-Thorn?
To zapytanie zmięszało nędznika, bojąc się popełnić jaką niezręczność odrzekł:
— Nie, pani... tego niewiem.
— Jakto? Ireneusz Moulin nic panu niepowiedział?
— Powiedział mi tylko: „Pójdziesz o wpół do dziesiątej do dorożkarza, któremu wydałem już polecenie. Zawiezie cię on na ulicę Notre-Dame-des-Champs, tam zatrzymasz się w doróżce. Panna Berta Monestier zejdzie na dół, wsiądzie do powozu i przyjedziesz do mnie tu razem.
— Do domu na ulicę Berlińską? dodała.
— Nie mówił mi gdzie. Powiedział tylko: „Potrzebuję ciebie” a to dla mnie wystarczające. Niewiem więc dokąd jedziemy... Wiem tylko że tu chodzi o biednego ojca pani straconego niewinnie na rusztowaniu.
Berta nie badała więcej. Wyjrzawszy oknem, zaczęła się rozpatrywać.
Na ulicy było pusto i ciemno.
— Gdzie teraz jesteśmy? zapytała.
Terremonde wyjrzał z kolei.