Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/78

Ta strona została skorygowana.

mnie bardzo dobrotliwym, a gdym utracił ojca i matkę, on mi ich zastępował, wskazywał jak robić trzeba, prowadził, słowem, zrobił ze mnie zdolnego robotnika i uczciwego człowieka.
— I zginął na rusztowaniu!... wymruknął stróż z żalem.
— Tak... niestety! powtórzył głucho Moulin.
— Pełniłem już wtedy obowiązki dozorcy na cmentarzu Montparnasse i przypominam sobie, że opowiadano wiele dziwnych rzeczy o tem całem zdarzeniu i o owym na śmierć skazanym. Niejednokrotnie słyszałem jak potępiano ów wyrok sądu...
— Chociaż nikt nie znał rzeczywistej prawdy... odparł Moulin.
Książę Jerzy nasłuchiwał bacznie, powstrzymując oddech. Drżenie febryczne wstrząsało nim całym. Ręce mu się trzęsły. Cóż on usłyszy nareszcie?
— A zatem pan wierzysz w niewinność Pawła Leroyer? zaczął dozorca po chwili.
— Nigdy o tem na chwilę nie wątpiłem. Należało jednak szanować wyrok sprawiedliwości, i niejednokrotnie z przastrachem zapytywałem sam siebie: „Miałżebym ja się omylić?“ Dziś już nie zadaję sobie tego zapytania. Dzisiaj mam pewność że Paweł Leroyer był męczennikiem, a nie zbrodniarzem!
Książę słuchając tego po za krzakami, podniósł obie ręce nagle ku szyji, ażeby rozpiąć krawat, pod którym dusił się prawie. Zdawało mu się iż krew go zaleje.
— Był męczennikiem, pan mówisz? powtórzył dozorca.
— Tak.
— Jest to chwilowe przypuszczenie z pańskiej strony.
— Nie... nie! jest to pewność! Posiadam na to dowody...
— Czy podobna?
— Jest to tak dalece prawdą, że skoro odnajdę rodzinę Pawła Leroyer a odnajdę ją... odnaleźć muszę!... obowiąz-