Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/784

Ta strona została przepisana.

otworzyła oczy, i obejrzała się zdziwiona, gdyż zamęt panował w jej myślach.
Zobaczyła złowrogi blask ognia, poznała że się dusi w piekielnym upale. Przypomniała sobie wszystko i zrozumiała.
Ze wszech stron śmierć jej zagrażała. Podniosła się z trudnością i wyjść chciała, ale drżące nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
— Boże! wyjąknęła z rozpacz#, ci zbrodniarze dom podpalili!... Jestem zgubiona!...
Jednocześnie jakby na dowód że się nie myli, i że niepozostaje jej żaden środek ratunku, część zwęglonej podłogi runęła, a płomienie i iskry wybuchnęły z otwartej przepaści. Szyby w oknach pękać zaczęły. Okienice zewnętrzne odpadły.
W chwilach wielkiego niebezpieczeństwa, zdarzają się u ludzi niespodziewane zjawiska.
Berta, która przed tem zaledwie mogła utrzymać się na nogach, na widok tak bliskiej a strasznej śmierci, doznała silnego wstrząśnienia.
Rzuciła się po walącej posadzce ku drzwiom, których mordercy w pospiechu zamknąć zapomnieli! i dostała się na korytarz prowadzący ku schodom.
Płomienie tamowały jej drogę. Przeskoczyła je przysłaniając oczy rękoma aby nie oślepnąć.
Schody się tliły, ale były jeszcze w całości. Dziewczyna bez wachania przebiegła po stopniach uginających się pod jej krokami, i zeszła na dół.
Przez kłęby dymu, widniały drzwi otwarte. Z tamtej strony było ocalenie!
Rzuciła się ku nim. Niestety! żelazna krata zamykała wyjście.
Napróżno usiłowała otworzyć tę kratę. Ręce sobie poparzyła o rozpalone żelazo, a zamku znaleść niemogla.