Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/791

Ta strona została przepisana.

— Może pani nie jest wiadomo że Henryk został zaręczonym z pannę Lilliers?
Klaudja się uśmiechnęła.
— Wiem o tem! — odpowiedziała.
Edmund spojrzał na nią teraz zdumiony.
— Wszystkim wiadomo, mówiła dalej pani Dick-Thorn, że to małżeństwo jest ułożonem, ale każde małżeństwo zerwanem być może, dopóki ślub nie nastąpi.
— Ależ Henryk kocha pannę de Lilliers?
Szydercza mina Klaudyi była odpowiedzią na te wyrazy.
— Czyliż można być kiedy pewnym tego że się kocha? odrzekła. Przecież wolno się cofnąć po przekonaniu że nastąpiła omyłka... Zdarza się to codziennie... Życie ludzkie jest pełnem osobliwych zdarzeń. Przekonywasz się pan zapewne sam o tem.
Wypowiedziawszy to Klaudja, zwróciła się na przyjęcie jakiejś nowo przybyłej damy.
— Dziwna kobieta! pomyślał Edmund, Znajduję dziś coś niezwykłego w jej postępowaniu. Co się w niej zmieniło?... niewiem! ale jej niepoznaję. Obecność Iraneusza Moulin pod przybranym nazwiskiem w tym domu, naprowadza mnie na domysł, że w życiu pani Dick-Thorn kryje się jakaś tajemnica. Moulin powiedział abym się niczemu niedziwił, a zatem mogę się spodziewać wiele rzeczy nie oczekiwanych.
Dźwięki orkiestry rozlegały się po salonie. Po kadrylu nastąpił walc. Henryk tancerz doskonały i tym razem tańczył z Oliwją. Wszyscy podziwiali wdzięk owej pary.
Po skończonym walcu, Klaudja wzięła pod rękę Henryka.
Jakże żałuję, wyrzekła, że książę de la Tour-Vandieu odmówił memu zaproszeniu.
— Pani więc zapraszała mojego ojca? pytał ze zdziwieniem adwokat.