Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/798

Ta strona została przepisana.

— Takich skrupulatów jak ty mój stary, wymruknął z szyderczym uśmiechem, tutaj nam niepotrzeba. Już po raz drugi dzisiaj nie pozwala mi ręki przyłożyć do ciasta!... To mi to panicz dopiero!... Czy myślisz że ja mam zamiar ubiegać się o nagrodę cnoty?... Nie! z tego nic nie będzie! Znam dobrze moje rzemiosło, wziąłem z sobą wszystko co potrzeba, a po skończonym przedstawieniu, wszrubuję się tu i chwycę pieniądze. Obawia się skargi ten głupiec!... Jeżeli pani Dick-Thorn jest tąż samą kobietą z Neuilly, to po przeczytaniu pokwitowania jakie jej zostawię w szufladzie, dobrze się namyśli, zanim poda skargę do policyi. Zresztą mam tak wielką ku temu ochotę, iż nie jestem wstanie nad sobą zapanować. Gdybym był niewziął zadatku przed dwudziestoma laty za tę całą sprawę, to może bym tego nie uczynił. Ale tak!... to bez skrupułu!...
Tu otworzywszy walizę, zaczął przygotowywać kostjumy.

XXXVI.

Była już północ. Muzyka ucichła. Goście pani Dick-Thorn tłoczyli się do bufetu.
Ireneusz Moulin niezmiernie zdziwiony i zaniepokojony tym niewytłumaczonem opóźnianiem się Berty, przechodził bezustannie z sali jadalnej gdzie go powoływał obowiązek do przedsionka prowadzącego na wschody.
Lokaj Franciszek postawiony na czatach, wbiegł szybko nareszcie i zbliżył się ku niemu.
— Nakoniec!.. pomyślał Moulin, i zapytał głośno. Przyjechała ta dama?
— Nie, panie Laurent; dorożkarz chce się z panem widzieć.