Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/799

Ta strona została przepisana.

— Dorożkarz?
— Tak, zdaje się że mu chodzi o jakiś kurs z góry zapłacony przez pana.
— Idę natychmiast. I zbiegł z pospiechem na dół.
Sous-Souci oczekiwał na niego w sieni.
— Pomóżże wysiąść tej pani którą przywiozłeś, rzekł do niego Moulin.
— Pani, którą przywiozłem?
— No, tak.
— Ależ ja jej wcale nieprzywiozłem.
Ireneusz zbladł.
— Jakto? zawołał, nieprzywiozłeś jej?
— Nie panie.
— Dla czego?
— Dla tego że ona musi tu być już oddawna.
— Jakto... musi być tutaj?
— Tak proszę pana. Kiedym przyjechał według danego mi rozkazu na ulicę Notre-Dame-des-Champs punktualnie o naznaczonej godzinie, a nawet wcześniej, odźwierna którą zapytałem o pannę Bertę Monestier, odpowiedziała mi że ta panienka już pojechała.
Niespokojność Ireneusza zmieniła się w przerażenie.
— Pojechała... powtórzył stłumionym głosem. To niepodobna!...
— A jednak tak jest rzeczywiście.
— Ale kiedy ona miała czekać aż po nią przyjadą?
— Więc też przyjechali po nią.
— Kto przyjechał?
— Jakiś dorożkarz. Wszedł na górę po tę pannę i zabrał ją. Pan musi o tem wiedzieć, bo przecież on być musiał przez pana przysłany?
— Nie posełałem nikogo prócz ciebie.
— A jednak tamten dorożkarz powiedział że ma pole-