Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/80

Ta strona została przepisana.

Książę Jerzy pozostał sam przy grobie, trzymając się silnie gałęzi cyprysa z którego utworzył sobie podporę, stał jak przykuty do gruntu, błędnie spoglądając wkoło, a z czoła mu spływał pot zimny kroplami.
— Mściciel! — wyszepnął głucho — mściciel wdowy i sierot po latach dwudziestu! — Kto jest ten człowiek?... Zkąd on się znalazł?... Jakie posiada dowody, o których mówił? jaka fatalność złożyła w jego ręce słowo zagadki dotąd nirozwiązalnej... klucz do tej tajemniczej sprawy, zapomnianej od dawna którą wznowić postanowił?
Opuścił głowę na piersi z przygnębieniem, ale za chwilę ją podniósł... Na obliczu starca zawidniał wyraz niezmienionego postanowienia.
— Ten człowiek przybył z Londynu, wyszepnął, i tu, w tej mogile spodziewa się spotkać wdowę po Pawle Leroyer... Tu bedzie na nią oczekiwał... Dobrze o tem wiedzieć.
Dzikim nienawistnym blaskiem zajaśniały jego źrenice z pod obwisłych powiek. Opuścił swoje szpiegowskie stanowisko, a cofnąwszy się w tył o kilka kroków, stanął przed wspaniałym pomnikiem, wykutym z granitu. Wązka ścieżynka dzieliła ów grób od mogiły gilotynowanego.
Na froncie tego bogatego mauzoleum, ozdobionego górze tarczą herbową z książęcą koroną, dawały się dostrzedz wyryte z metalu te słowa:

„Grób rodziny de la Tour-Vandieu“