Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/808

Ta strona została przepisana.

Dla nich było to dowodem wystarczającym.
Odtąd mieli pewność, że Klaudja była wspólniczką zbrodni popełnionej przed laty dwudziestu, na moście Neuilly.
Wiemy już czego się trzymać teraz... — szepnął Czwartkowi Ireneusz Moulin. — Myśl moja była dobra, a skutek przeszedł oczekiwania. Wiesz gdzie są boczne schody prowadzące na podwórze, wyjdź śpieszno, i do jutra do widzenia.
— Do jutra! powtórzył rzezimieszek. Umykam co prędzej. I pomyślał:
— Tak chciałbyś ażebym odszedł z próżnemi rękoma?... Nic z tego! — Przed wyjściem mam jeszcze coś do załatwienia...
Moulin poszedł do przyległego’ pokoju ażeby się przebrać, i wrócić do dawnej swojej postaci. Były figurant z Ambigu, i panna Irena toż samo zrobili.
Jan Czwartek i inny miał zamiar, który jest już nam wiadomy.
Chciał przed wyjściem z pałacyku przetrząsnąć biureczko, w którym jak mu szeptał jego instykt złodziejski pani Dick-Thorn zapewne chowa pieniądze.
Nabyta pewność że pani domu była tą samą trucicielką z dawnych czasów, podsycała w nim jeszcze to pragnienie. Zamiast więc przebrać się i uciekać, wyjrzał przez otwór w kurtynie, aby zobaczyć co się dzieje na sali.
Było to właśnie w chwili gdy goście otoczyli zemdloną Klaudję.
Po tym niespodziewanym wypadku, wszystkie pokoje były opustoszone, a tylko salon napełniony tłumem.