Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/810

Ta strona została przepisana.

dać Angielce nasłać sobie na kark policyi. To nie będzie trudnem.
Wydobywszy z kieszeni ołówek, nakreślił na kawałku czystego papieru następujące słowa, których ortografję zamieniamy:

„Pokwitowanie dla pani z Neuilly na dany zadatek na robotę wykonaną w nocy, dnia 24 Września 1837 roku“.
Jan Czwartek.

Włożył ten papier na miejsce pugilaresu do szuflady, którą gwałtownym popchnięciem wsunął na dawne miejsce, poczem zawrócił tam zkąd przyszedł przed dwiema minutami, ponieważ wszystko, co opowiadamy nie trwało dłużej nad dwie minuty, i wybiegł z pałacu niezauważony przez nikogo.
Wydostawszy się na ulicę, objawił swą radość tak gwałtownym zacieraniem rąk, iż zdawało się że zedrze z nich skórę. Uśmiech tryumfu ściągnął muskuły jego twarzy i byłby chętnie zatańczył na błotnistym chodniku.
— Nie rozumiem tego filozofa Ireneusza Moulin z jego spartańskiemi zasadami. Nic lubię żeby mi kto stawiał przeszkody, skoro taka dobra sposobność się zdarza. Pójdę teraz do restauracyi, każę sobie podać zupę i zwierzynę, do tego butelkę dobrego wina.
I odszedł szybko.
W tej właśnie chwili pani Dick-Thorn odzyskawszy przytomność, rozglądała się w około błędnemi oczyma.
Głębokie milczenie panowało w pokoju, zaledwie słaby szmer dochodził tu rozmów prowadzonych pół głosem, przez drzwi zamknięte i pozapuszczane portjery.
Trzy osoby tylko znajdowały się koło kanapy, na której złożono panią domu, Oliwja, doktór Edmund Loriot, i Ireneusz Moulin.
Klaudja zdawała się być chwilowo owładniętą maligną.