Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/811

Ta strona została przepisana.

— Każcie zamilknąć tej muzyce, wyjąknęła głucho. Spuście zasłonę... zgaście światła... usuńcie ten przeklęty widok!.. Usuńcie go!.. usuńcie...
Oliwja płakała rzewnemi Izami.
Ireneusz Moulin zaledwie zdołał powstrzymać radość słysząc panią Dick-Thorn znajdującą się w ten sposób.
— Uspokój się pani, — rzekł Edmund. Byłaś pani cierpiącą... Gorąco wywoła chwilowe omdlenie, ale to już minęło, i będzie pani mogła za chwilę uspokoić gości wyszedłszy do nich.
Słowa młodego doktora w jednej chwili przywiodły Klaudję do przytomności. Uspokoiła się nagle, ślady obłędu zniknęły, popatrzyła w milczeniu na córkę, na doktora i Ireneusza.
Wspomnienie tego co zaszło, stanęło przed jej pamięcią jasno, wyraźnie.
Dreszcz nerwowy przebiegł jej ciało.
Zrozumiała całe niebezpieczeństwo położenia, i do jakich do mysłów jej zemdlenie mogło dać pole?
Czyliż się nie skompromitowała, nie dala powodu do naj nieprzyjaźniejszych posądzeń?
Każda inna kobieta pochyliłaby głowę pod zasłużoną karą, ale Klaudya Varni odznaczała się silnym charakterem.
Żelazna wola przywróciła w oka mgnieniu ład w jej mózgu wstrząśnionym niespodziewanem zjawiskiem. Twarz jej wypogodziła się, uśmiech wystąpił na usta, i głosem pewnie wesołym rzekła do Edmunda:
— Ale powiedzże mi wreście doktorze co się to stało? Zdaje mi się żem się czegoś przelękła, i żem zemdlała, ale dokładnie nie wiem. Objaśnij że mnie jak to było?
Synowiec Piotra Loriot, dozwolił się, złudzić tym serdecznym spokojem, ale Ireneusz Moulin wiedział czego się trzymać.