Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/83

Ta strona została przepisana.

wołalnem o czem dobrze wiedzieli oboje, znając uporczywy charakter starca.
Mogły się wszelako spełnić postawione przezeń warunki.
Rok wszelako upłynął, a po nim drugi, nadzieja płonną się okazała. Wyjazd księżnej do wód zagranicznych, nakazany jej przez lekarzy specjalistów, nieprzyniósł skutków pożądanych. Zwołano konsultację, po której doktorzy zadecydowali iż księżna nie będzie miała potomstwa.
— Okradziono mnie, jak wśród lasu, wymruknął książę, nie dając jeszcze wszelako za wygraną.
Królowa dopomagała do zawarcia tego małżeństwa, pomyślał sobie, do niej więc udać się trzeba, aby przełamać upór dziwaka.
Przyjaciele księcia i księżnej, dobrze widziani na królewskim dworze, powiadomili monarchinię o tem, co nastąpiło.
Przyrzekła użyć swojego wpływu na markiza de Lesneval i uczyniła to bezzwłocznie.
Stary manjak nie uległ od razu naleganiom królowej, ułożywszy plan niezmienny, cofnąć go nie chciał. Przychylił się jednak do pewnych ustępstw z swej strony.
— Postanowiłem, mówił, ażeby potomek księcia Jerzego był moim sukcesorem, inaczej przeznaczę cały mój majątek na szpitale. Jeżeli wszakże pan i pani de la Tour-Vandieu nie mogą mieć następcy, pozwolę im adaptować jakiego sierotę. Poprzestanę na wnuku przybranym.
Było to ultimatum ze strony starca. Daremne byłoby z nim dyskutować, trzeba było działać, i to jak najprędzej, bo markiz widocznie chylił się do grobu i mógł umrzeć za lada chwilę.
Zkąd jednak wynaleźć tego tak niezbędnego wnuka w tak krótkim czasie?
Książę Jerzy udał się do Przytułku dla sierot i we dwa tygodnie później, maleńki chłopczyna złożony w oddziale dla znalezionych dzieci w nocy dnia 24. września 1837 roku, zo-