Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/831

Ta strona została przepisana.

tem i gliną, żem ją zaledwie poznał. Przez całą noc biegałem za jej odszukaniem.
— Co najwyżej sprowadzić ci to może mój stryju katar! za nim to jednak nastąpi, może przyjmiesz u mnie śniadanie?
— A więc nie idziesz dzisiaj do swoich warjatów?
— Nie stryju. Miałem noc na dzisiaj zajętą, prosiłem dyrektora o wyznaczenie zastępstwa i otóż’ wolny dziś jestem.
— Bardzo mnie to cieszy. Z chęcią przyjmuję twoje zaproszenie, bo niemam dziś chęci do pracy. Noc więc dzisiejszą przepędziłeś przy chorym?
— Nie! — byłem na zabawie.

II.

— Ho!.. ho! zaczynasz jakoś puszczać się w świat. Jestem pewny żeś się lepiej ubawił tej nocy niż ja biegając za moją dorożką.
Niekoniecznie... Wiadomo ci stryju że nielubię wszelkich zebrań i wizyt. Tym razem jednak odmówić nie mogłem jednej z moich klijentek. A jakkolwiek było to na drugim końcu Paryża bo aż na Berlińskiej ulicy, wybrałem się do niej.
— Wzmianka o Berlińskiej ulicy zastanowiła Piotra Loriot, przypomniał sobie opowiadanie swe go kolegi Sans-Souci.
Ulica Berlińska, zawołał, hu! ha! Berlińska ulica!...
— No, tak... Cóż się tak zadziwia mój stryju?
Przypomina mi pewną historyjkę, którę opowiedział mi wczoraj jeden z moich kolegów wtedy właśnie gdy mi na dworze ukradziono moją dorożkę.
— Jakąś historję dotyczącą Berlińskiej ulicy?


— Tak!