Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/832

Ta strona została przepisana.

— Historję pani Dick-Thorn?
— Nie; o tej mowy nie było. Wspomniano tylko osobę którą zczasu, a raczej znałeś dawniej.
— Osobę którą znasz? powtórzył młody lekarz zdziwiony.
— Tak; i to przed widocznym czasem. Mam nadzieję że od owej pamiętnej sceny z medaljonem znalezionym w mojej dorożce, i po nastąpionej w skutek tego rozmowie, już jej więcej nie widziałeś.
Edmund usłyszawszy te słowa pobladł.
— Chcesz mówić napewno stryju odrzekł po chwili o panie, Bercie Monéstier?
— Zgadłeś zawołał Piotr.
— Jakąś więc historyjkę opowiadano ci o nieszczęśliwej mieszkance z ulicy Notre-Dame des Champs zapytał z widoczną obawą.
— Anegdotkę zastosowaną do poprzedniego zajścia na placu Królewskim.
— Tajemnicza wycieczka panny Monéstier mój stryju, przestała już być dla mnie zagatką. Wiem wszystko, i upewnić cię mogę iż fałszywe pozory na mylne wprowadziło cię domysły. Panna Monéstier jest zupełnie czystą w tej sprawie.
— A, ha! zawołał Loriot z udaną naiwnością dano ci widać w tej mierze potrzebne wyjaśnienia...
— I najzupełniej wystarczające.
A kto ci je dał? jeżeli wolno zapytać... czy osoba interesowana?
— Tak, stryju. Ona sama.
— I to ci wystarcza?
— Najzupełniej. Mam dowody że Berta mówiła prawdę.
— Dowody? powtórzył Piotr szyderczo. Znajdź mi choć jedną kobietę któraby dowodów swej niewinności na tuziny zliczyć nie mogła!.. Ale wracajmy do dowodów twej