damy. Według ciebie zatem panna Monestier nie była na placu Królewskim na schadzce miłosnej?
Nie, stryju!
— A więc i wczoraj gdy zawieść ją miano do mieszkania jakiegoś pana to także zapewne dla odśpiewania różańca?
— Jakto? wczoraj przyjeżdżano po nią? pytał z osłupieniem Edmund.
— Tak, pomiędzy dziesiątą a wpół do jedenastej. Mówię co prawdą mój chłopcze.
— Jestżeś tego pewien mój stryju?
— Jestem najpewniejszy! — Jeden z moich kolegów niejaki Sans-Sousoi, był użytym do tej pięknej wyprawy.
— Gdzież Bertę miał zawieść?
— Na Berlińską ulicę.
— A wiesz stryju numer domu?
— Zdaje mi się pod numer 24.
Edmund odetchnął swobodniej. Myśli jego rozjaśniać się zaczęły.
— A wiesz do kogo miano ją zawieść?
— Do jakiegoś Ireneusza Moulin.
— Nie omyliłem się więc! — zawołał doktór uradowany. Byłem pewien że Ireneusz i Berta odegrali role w ostatnim obrazie.
Loriot patrzył na synowca zdumiony.
— Jakto? — zapytał po chwili. — Wczorajsza nocna wycieczka zdaje ci się być rzeczą naturalną nie kompromitującą?
— Tak stryju.
— Widzę żeś się zaraził od swoich pacjentów warjatów. Oszalałeś na dobre.
— Upewniam cię, że jestem przy zdrowych zmysłach, odparł śmiejąc się Edmund. — Powinienem był przeczuć to o czemś mi powiedział. Jestem pewien, że gdy ci wyjaśnię
Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/833
Ta strona została skorygowana.