— Ireneusz Moulin!... — zawołał razem stryj i synowiec.
— Proś!... — rzekł Edmund do służącej. — A zwracając się do Piotra Loriot dodał: Niewierny Tomasz zadowolili się w tej chwili.
∗
∗ ∗ |
Ireneusz Moulin wszedł jednocześnie do gabinetu, a jego twarz blada przeraziła doktora.
— Co się stało? — zapytał drżącym głosem Edmund. — O jakimże nieszczęściu przychodzisz mnie pan powiadomić?
— Nieszczęścia dotąd niema, lecz w każdym razie przynoszę panu bardzo niepomyślną wiadomość. Przychodzę do pana o pomoc i radę.
— Nie odmówię jednej ni drugiej. O cóż więc chodzi?
— Lecz nie jesteśmy sami, — rzekł Ireneusz — wskazując na Piotra Loriot.
— Możesz pan mówić śmiało. Jest to mój stryj, przed którym niemam tajemnic.
Ireneusz skłonił się lekko, a potem dodał:
— Przychodzę tu w interesie panny Berty...
— Przeczułem to... Byłażby chorą?
— Gorzej niż to... Zginęła bez śladu.
— Zginęła!... — powtórzył wpół nieprzytomnie Edmund.
— Tak.
— Po odegraniu swej roli na balu u pani Dick-Thorn?
— Wiedziałeś pan o tem? — zapytał zdziwiony Moulin.
— Odkrył mi to nieprzewidziany wypadek.
— Niestety! panna Berta nie przybyła na Berlińską ulicę. Oczekiwałem na nią daremnie. Wynajęty woźnica, który ją miał przywieść, powiadomnił mnie o tem.
— Boże! — zawołał doktór; — cóż się więc stało? Czyś pan był na ulicy Notre-dame des Champs.
— Właśnie z tamtąd powracam.