Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/841

Ta strona została przepisana.

pragnąłbym obejrzeć dorożkę, jeżeli notabenę nic w niej jeszcze nie tknięto.
— Nic łatwiejszego; stoi ot! w podwórzu zabłocona, i niepodobna do siebie. Posłaniec pilnuje konia. Zejdźmy na dół.
— Zejdźmy... zejdźmy! — zawołali jednogłośnie Edmund i Ireneusz.
Przy szczegółowem obejrzeniu dorożki, okazało się, że dywanik okrywający jej spód był po jednej stronie mocno zabłocony co dowodziło, że człowiek, który zajmował to miejsce musiał poprzednio wiele chodzić po błocie.
Ireneusz ze szczególną uwagą przypatrywał się poduszkom, siedzeniu i dywanikowi, a po chwili zawołał:
— I ja podzielam pańskie zdanie, panie Loriot, że pańską dorożkę użyto do tej mistyfikacyi. W każdym razie jest rzeczą pewną że w niej siedziała kobieta. Patrz pan co znalazłem?
To mówiąc pokazał obecnym guziczek od damskiego bucika.
— Tak jest zawołał Piotr Loriot, nie podpada wątpliwości, a ten guziczek mógł być zgubionym tylko w wieczornej godzinie, gdyż przejrzawszy w południe i wyczyściwszy starannie wewnątrz dorożkę zajechałem przed traktjernię zkąd mi ją zaraz ukradziono.
— Widzisz więc panie Loriot, że i dorożka świadectwo dać może.
— To prawda! odrzekł w zamyśleniu stryj Edmunda, zwracając pełne życzliwości spojrzenie na Ireneusza.
— Ale to jeszcze nie wszystko!.. rzekł Moulin. Musiało być użytych dwóch ludzi do tego porwania.
Jeden zapewne powoził, a drugi pilnował ofiary wewnątrz dorożki.
— Wszystko to być może; ozwał się Edmund, ale to jeszcze nie naprowadza na domysł, gdzie pannę Bertę uwieść