Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/842

Ta strona została przepisana.

zdołano; zwróćmy lepiej baczniejszą Uwagę na zewnętrzną stronę ekwipaża.
Moulin jako baczny spostrzegacz, zauważył natychmiast, że powóz wyjeżdżał po za Paryż gdyż koła pokryte były gęstą żółtą gliną, jak również stopień przy koźle, po którym widać w czasie podróży, wysiadał powożący.
— To nie dowód jeszcze; wymruknął Piotr Loriot. Nie wyjeżdżając po za rogatki Paryża, można tak samo brnąć po błocie i po glinie. Zapominacie jak widzę o Montmartre, o Piére-Lachaise, o Menilmoutant, i o wzgórach Chaumont.
— Gdzie znaleziono pańską dorożkę? zapytał Moulin.
— Na przedmieściu Rapée.
— O której godzinie?
— O wpół do pierwszej w nocy.
— Czy koń był zmęczony?
— Upadał od znużenia. By doprowadzić do takiego stanu mego poczciwego Milorda musiano odbyć długą i uciążliwą jazdę. Jest to niezmordowane zwierzę, i silne jak mało koni.

V.

— O której godzinie spostrzegłeś pan zniknięcie dorożki? — badał dalej Ireneusz.
— Na kilka minut przed dziesiątą.
— Upłynęło więc półtrzeciej godziny od chwili kradzieży dorożki do odnalezienia jej na przedmieściu Rapée.
— Tak. Ale czy chcesz pan wiedzieć jeszcze jeden, szczegół którego ja niepojmuję?
— Cóż takiego?
— Oto mówił mi jeden z policjantów, że Milord miał uwiązany u szyi worek z obrokiem i najspokojniej spożywał takowy.