Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/843

Ta strona została przepisana.

— Był to z ich strony tylko zręczny wykręt. Po odstawieniu panny Berty do miejsca przeznaczenia, przyprowadzono widać dorożkę nad brzeg Sekwany, i założono koniowi torbę z obrokiem, ażeby pana omanie, że koń sam ruszył z przed traktjerni.
— Chciano tym sposobem snadź zatrzeć slad wszelki.
— Tak być musiało, — dodał smutno Edmund.
— I ja tak sądzę; — wtrącił Piotr Loriot. Jakkolwiek niechce mi się wierzyć aby zbrodniarze ryzykowali przejechać cały Paryż dla dostania się nad brzeg rzeki.
— Zapominasz pan, — rzekł Moulin, że można tę samą drogę odbyć po za miastem, od strony Bercy, Vincennes a nawet i Montreuil. Otóż więc jestem pewny że błoto na kołach zdobyli na popsutych drogach do Montrenil.
— Pan więc utrzymujesz, że wywieziono pannę Bertę po za rogatki? — pytał młody doktór.
— Tak; i dla tego pragnąłbym rozpocząć w tamtych stronach poszukiwania, niezależnie od tych, jakie rozpocznie policja znaglona przez pana Loriot.
— Jeśli dorożka przejeżdżała rogatkę, zauważono ją pewnie.
— Bardzo być może; — Piotr odrzekł. — Numer 13 zawsze zwraca na siebie ludzką uwagę.
Ireneusz obchodził w około dorożkę, przypatrując jej się ze wszystkich stron.
— Jeszcze jeden zawód więcej, — zawołał z boleścią. — Numer dorożki widocznie był zaklejony, gdyż ślady klajstru niezmyte dotąd na pudle pozostały.
— A! to łajdaki!... — wykrzyknął Piotr Loriot — obchodzili się z moją trzynastką po macoszemu. Dałbym ja im, gdybym ich tylko pochwycił w me ręce!
— Na nieszczęście dalecy jesteśmy od tego. — rzekł Edmund. — I jakkolwiek panie Moulin nieodmawiam swojej pomocy, lecz słabą mani nadzieję byśmy coś zrobić mogli.