Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/849

Ta strona została przepisana.

— Tak; ty nędzniku!
— Kogóż więc według pani upoważniłem do tego czynu?
— Człowieka który dwadzieścia lat temu za naszą namową zabił doktora na moście Neuilly, człowieka, o którym byłam przekonaną że dawno nie żyje!.. Jerzy zachwiał się na nogach.
— Jan Czwartek! wykrzyknął bozprzytomnie.
— Tak; Jan Czwartek.
— A więc ten nędznik przy życiu pozostaje?
— Daremna komedja!.. wykrzyknęła gwałtownie Klaudya. Spodziewałam się po tobie tej udanej nieświadomości i obawy. Miejże przynajmiej teraz odwagę, wyznać całą prawdę. Nasłałeś dzisiejszej nocy Jana Czwartka do mego mieszkania w podwójnym celu. Najpierw odegrał swoją rolę w obmyślonym przez ciebie obrazie, jaki miał mi przypomnieć tę straszną noc mordu, a następnie korzystając z mojego omdlenia również zapewne przewidzianego, wyłamał w biurku szufladkę, i wykradł papiery potrzebne tobie do zupełnego zwycięstwa.
Jako nagrodę, przeznaczyłeś mu widocznie owe sto tysięcy franków, przysłanych mi rano. Że je zarobił, to więcej niż pewna!
Jerzy w ciągu tych słów, patrzył na Klaudję, osłupiałemi oczyma.
— Nie to wszystko jest snem!.. powtarzał bezwiednie. To niepodobieństwem!..
— Jeżeli chciałeś, ciągnęła dalej szyderczo pani Dick-Thorn, by całą tę sprawę pokrywała tajemnica, nie należało swojemu pomocnikowi naigrywać się ze mnie. Okradając mnie bezczelnie, miałeś jeszcze odwagę zostawić mi dowcipne pokwitowanie.
To mówiąc, podsunęła przed oczy Jerzemu pozostawiony papier przez Czwartka.
Książę patrzył jak wryty nierozumiejąc tego o czem