Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/855

Ta strona została przepisana.

— Nie! — ale muszę uprzedzić księcia że walka z coraz to nowemi i coraz to groźniejszemi nieprzyjaciółmi, jest bardzo niebezpieczną. Służenie waszej książęcej mości skompromitowało mnie w obec władzy. Uprzedzam więc, że mimo całej chęci, pomagać księciu dalej nie mogę, gdyż lada dzień podam się do uwolnienia i wyjadę za granicę, by tam pod obcem nazwiskiem użyć trochę spokoju.
Wyraz strasznej trwogi, odbił się na twarzy Jerzego.
— Później się usuniesz ze służby, zawołał błagalnie. Ten człowiek mnie przeraża!.. musisz go odnaleść i usunąć z mej drogi.
— Pomyśl pan, dodała Klaudja, że Jan Czwartek jest i dla pana niebezpiecznym.
— W czem? jeśli wolno wiedzieć... zapytał przebiegły agent. Z Janem Czwartkiem nie łączy mnie nic wspólnego.
— Wszystko jest możliwe: wyrzekła pani Dick-Thorn. Jeżeli bruljon listu pisany przezemnie w Angljj dostał się do rąk nieznanego mi człowieka we Francji i stał się powodem tylu utrapień, to można przypuszczać że i pana zaniepokoi Jan Czwartek. Jesteśmy schwytani w pułapkę, ratuj nas pan!.. Obecność pańska w prefekturze, zażegna niebezpieczeństwo. Będziesz wiedział o wszystkiem i zapobiedz zdołasz. Pozostań więc pan na swojem miejscu dopóki nie odnajdziemy Czwartka i nie usuniemy go zdrogi. Zrób to pan przez wzgląd na księcia który z taką ufnością zwrócił się do pana!
Argumenta Klaudyi znać przekonywająco oddziałały na Théfera, przyrzekł wszelką pomoc i opiekę.
— Zostanę w prefekturze, odrzekł po chwili; niech książę mną rozporządza.
— Dziękuję ci! rzekł Jerzy podając mu rękę, niepożałujesz tego ze względów pieniężnych.
— Należy więc teraz obmyśleć środki ostrożności; wtrąciła Klaudja.