Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/860

Ta strona została przepisana.

mu na myśl że byłoby to z jego strony wielką nieostrożnością, rozgłaszać o tem z czego nieprzyjaciele Berty Leroyer skorzystać by mogli.
Nie należało mu teraz pokazywać się wcale, i bardziej niż kiedykolwiek utrzymać ich w przekonaniu że go niema w Paryżu.
Wkrótce po wyruszeniu, zmienił kierunek swej drogi, i kazał się zawieść na ulicę Notre-dame des Champs, by się upewnić po raz ostatni czy Berta nie powróciła.
Wiemy jaką dostał odpowiedź.
Zrozpaczony, wsiadł do oczekującej na siebie dorożki, i kazał się zawieść do Belle-ville.
Przy rogatce woźnica się zatrzymał.
— W którą stronę Belle-ville udaje się pan? zapytał.
— Na ulicę Rebéral.
Powracał do Jana Czwartka, lecz i tu też samą znowu otrzymał odpowiedź od odźwiernej. Pomimo to, stukał kilkakrotnie do drzwi, ale bez skutku.
— Ponieważ nie mam zamiaru pozostać nadal w moim lokalu na placu Królewskim, myślał sobie, trzeba się postarać o jakie nowe mieszkanie, Jeden pokój wystarczy mi na teraz. Poszukam w tych stronach aby mi było dogodniej czatować na Jana Czwartka.
Jedź wolno, rzekł do woźnicy, i zatrzymaj się przed każdą kartą obwieszczającą mieszkanie.
— To niedaleko ujedziemy panie; kart tutaj nie braknie.
W rzeczy samej, pod 9 numerem przy ulicy Vincent odnalazł pokój na piątem piętrze za skromną zapłatą stu czterdziestu franków rocznie. Zapłacił kwartalnie z góry, i kazał sobie przynieść meble z sąsiedniego sklepu.
Spokojny już teraz że nikt nie odnajdzie jego kryjówki, zapłacił woźnicy, a sam pobiegł za szukaniem Jana Czwartka.