Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/868

Ta strona została przepisana.

— Do niczego dobrego, przsiągłbym. Może do jakiego porwania?..
Théfer pomimo silnej woli drgnął gwałtownie.
— Do porwania? — powtórzył naczelnik; przypuszczasz pan?..
— Mój Boże! — wszystko przypuszczać można. To pewna że o godzinie dziesiątej wieczorem wśród ulewnego deszczu, nikt nią niepojechał na spacer, do Bulońskiego lasku.
— Pańską dorożkę zabraną z ulicy de l’Ouest odnaleziono na wybrzeżu de la Rapée
— Tak; panie naczelniku. Jeżdżono nią jednak po okolicach błotnistych, i złych drogach. Racz pan spojrzeć na koła, spód, a nawet pudło dorożki. Wszystko, obrzucone gliną, nie mówiąc już o końskich kopytach. Na stopniach warstwy błota, a nawet i na poduszkach siedzenia.
Théfer zimnym oblał się potem.
— Tego rodzaju błoto, mamy tylko w okolicach Montmartre, Belleville, wzgórz Chaumont i Pére-Lechaise. Nie brakuje też gliny panie naczelniku w stronie Monttrenil i łomów Bagnolet, dodał Loriot.
Inspektor policyi spojrzał na woźnicę z osłupieniem i trwogą.
— Co może wiedzieć ten człowiok?.. i dla czego wspomina o Bagnolet?
— Jesteś bystrym spostrzegawcą, mój przyjacielu; odrzekł naczelnik policyi, mógł byś być dobrym agentem.
— Zdanie pana naczelnika bardzo mi pochlebia, odrzekł z uśmiechem woźnica. Ale ja jeszcze nie wszystko powiedziałem.
— Cóż więc jeszcze?
— Ci, którzy mi zabrali moją dorożkę rozmyślnie działali. Nie utrzymuję ażeby szczególniejsze upodobanie czuli do mojej własności, ale potrzebny im był jakiś powóz, i wzięli pierwszy lepszy jaki im wpadł pod rękę. Co na placu, to