Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/872

Ta strona została skorygowana.

Komisarz cyrkułu w Bagnolet, spisał protokuł z zeznań gospodarza, wedle którego pożar wyniknął z nieostrożności fabrykanta.
Nie ulęgało wątpliwości, że biedny przemysłowiec znalazł śmierć wśród pożaru.
Straż i widzowie, wrócili do domów.
Ostatnie zgliszcza się dopalały.
Ruiny willi przedstawiały już tylko jedną czarną masę, z której chwilami wybuchały kłęby dymu, i snopy iskier.

XI.

Następnego rana, słońce nie ukazało się wcale. Na horyzoncie przesuwały się ciemne chmury.
Robotnicy zdążali do łomów kamiennych rozmawiając o wypadkach zaszłych tej nocy.
Trzech ludzi odłączyło się od gromady, aby wązką ścieżynką przejść do oddziału w którym pracowali. Na końcu ścieżki, znajdowało się wejście do podziemia.
Dostawszy się tam wązkim i ciemnym korytarzem, przeszli do miejsca oświetlonego u góry szeroką rozpadliną, tak, że wygodnie pracować tam mogli bez użycia lampek górniczych. Te właśnie rozpadliny otworzyły niebezpieczne przepaście dla obcych wędrowców na błotnistym gruncie Capsulerie.
— Grandchamps! — rzekł starszy robotnik do młodego chłopca, swego towarzysza pracy, — przynieś motyki, taczki i łopaty. Pośpieszyliśmy dzisiaj, mamy jeszcze kilka minut czasu przed rozpoczęciem roboty. Jeżeli ty przygotujesz narzędzia, ja będę mógł jeszcze wypalić fajkę.
Chłopiec posłuszny rozkazom Simona, swojego zwierzchnika, podszedł do wykutego w skale zagłębienia, gdzie co wieczór składali narzędzia.