Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/882

Ta strona została przepisana.

Théfer znał wszystkie zakątki w których zbierali się różnego rodzaju włóczęgi.
W jednej z takich knajp podrogatkowych, dowiedział się od jakiegoś rzezimieszka, że Jan Czwartek odsiedziawszy w więzieniu tygodniową kwarantannę od miesiąca został już uwolnionym.
Tego właśnie było potrzeba agentowi.
Udał się natychmiast do więzienia św. Pelagji a przedstawiwszy swój bilet inspektorski, zażądał szczegółowego rysopisu starego złodzieja, jako też i adresu jego ostatniego mieszkania.
Wiemy że Jan Czwartek przed uwięzieniem mieszkał przy ulicy Vinaigriers. Tam też udał się Théfer.
Stojący przed bramą odźwierny, na zapytanie o dawnego lokatora zmierzył przybyłego pogardliwym wzrokiem od stóp do głowy.
— A! to pan znasz tego ptaszka? zawołał.
Widocznie papiery Jana Czwartka źle stały w jego wyobraźni.
Chcąc otrzymać potrzebną wiadomość, trzeba było wziąść się zręcznie do dzieła.
— Nieznam go; odrzekł Théfer, i cieszę się z tego ho ile się zdaje jest to nieszczególny gatunek człowieka.
— Zapewne chciałeś pan powiedzieć że nic wart ten gatunek?.. przerwał odźwierny.
— Jakto... byłby więc takim hultajem?
— Dobrześ go pan nazwał. Łajdak! w rzeczy samej. Przez długi czas uważaliśmy go za porządnego człowieka, aż tu nagle wsadzają go do więzienia, i o ile wiemy nie po raz pierwszy.
— Ktoby to był przypuścił!.. zawołał inspektor z dobrze udanym oburzeniem.
— Tak; wstyd dla pana że masz stosunki z takim człowiekiem.