Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/886

Ta strona została przepisana.

— Nie, co do tego, możemy być spokojni, cała wina spada na nieostrożność Prospera Gaucher, który też za to przypłacił życiem ginąc w zgliszczach spalonego domu.
— Cóż więc takiego?
— Prowadzą się energiczne poszukiwania ludzi którzy zabrali dorożkę. Ci nicponie nie kontentując się danym przezemnie wynagrodzeniem, zabrali palto schowane w siedzeniu wraz z pięciuset frankami. Poszkodawany wniósł skargę, i ot! kłopot nowy.
Drżenie nerwowe wstrząsnęło postacią Jerzego.

XIII.

— Niech że się wasza książęca mość nie przestrasza mówił dalej Théfer. Niebezpieczeństwo jest wielkie ale je zażegnam. Mnie powierzono to śledztwo i upewniam że nic się nie wykryje. Należy nam teraz myśleć o Janie Czwarttku i Ireneuszu, którzy o ile mi się zdaje idą ręka w rękę.
— Byłaby to nasza zguba! wyszepnął Jerzy ledwie dosłyszanym głosem.
— Bęzwątpienia. Jedno mnie tylko pociesza, a to że Jan Czwartek nie zna osobiście księcia.
— Jest żeś tego pewnym?
— Jaknajpewniejszym. Gdyby wiedział księcia nazwisko, byłby się już dawno zgłosił na ulicę św. Dominika. Mamy więc dużo czasu przed sobą. Jego kasa dobrze zaopatrzona rabunkiem u pani Dick-Thorn, pozwoli mu na liczne pohulanki. Nie pomyśli o waszej książęcej mości dopóki nie uczuje pustek w kieszeni. Znam ja zwyczaje takich włóczęgów. Przez ten czas wykryje jego schronienie i usunę go z drogi. Śledzę też i Moulin’a, którego lada dzień wciągnę w jaką zasadzkę. Niech się więc książę zupełnie, uspokoi.