Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/892

Ta strona została przepisana.

— Zaczekaj chwilę. Masz pieniądze przy sobie.
— Czterdzieści sous całego majątku. Jestem biedny. Nie wszyscy mogą mieć tak jak ty dobrze zaopatrzoną kasę.
Jan Czwartek sięgnął do kieszeni, a wyjąwszy pełną garść drobnej monety, podał ją Mignoletowi.
— Weź to, rzekł, a jeśli w bliskości dworca spotkasz otwartą winiarnię, każ przygotować dobry poncz i oczekuj na mnie.
— Dobrze, spełnie dane mi polecenie.
Jan Czwartek pożegnał towarzysza, a uszedłszy kilka kroków, wsiadł w dorożkę i kazał się zawieść do Belleville.
— Nie chcę bezpotrzebnych świadków, mówił do siebie. Moja ustronna willa obejdzie się bez gości. Niepotrzebują wiedzieć gdzie mieszkam. Jest to najprostsza a konieczna ostrożność.
Dojechawszy do przedmieścia Rebéval wysiadł przed swojem mieszkaniem, a napełniwszy pigilares świeżemi banknotami, kazał się wieść na stację kolejową.


∗             ∗

Tydzień upłunął od wyż opisanych wypadków.
Ireneusz Moulin, Edmund Loriot i Théfer nie zaznali chwili spokoju. Dwaj pierwsi wysilali się nadaremnie aby odnaleść Bertę i Jana Czwartka, ostatni zaś by wykryć schronienie Moulin’a i wytropić rzezimieszka.
Moulin i doktór, bliscy już byli rozpaczy. Najmniejszego dotąd nie wykryli śladu ani Berty ani Jana Czwartka.
Edmund dzielił swój czas między obowiązki swego powołania i bezowocne poszukiwanie.
Co rano jeździł do Charenton, gdzie go wzywała służba, odbywał konsultacje ze swoimi choremi i wracał do Paryża.
Upadł ze znużenia, stracił sen, apetyt i zmienił się do niepoznania. Przed Ireneuszem Moulin jednakże, nie odkry-