Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/893

Ta strona została przepisana.

wał stanu swej duszy, aby go niezsiechęcać i nie martwić daremnie.
Śledztwo prowadzone przez policję, również nic nie wykryło.
Piotr Loriot codzień dowiadywał się do prefektury, ale wychodził niezaspokojony. Cierpiał nad biednym Edmundem, który coraz bardziej bladł i mizerniał, jakniemniej nad Bertą tak niewinnie kiedyś przezeń posądzoną.
Sprawa dorożki № 13, zdawała się być zaliczoną do tych, które nigdy na światło dzienne wyprowadzeni nie będą.
Théfer rozesławszy swoich podwładnych agentów w zupełnie przeciwne strony, był pewien że żaden z nich prawdy nie wykryje. Z resztą przeglądał uważnie ich raporta przed odesłaniem ich do naczelnika.
Pzzyznać trzeba że ów łotr działał przezornie i rozumnie. Sam obok tego przekonał się naocznie że dorożka wioząca Bertę nie zwróciła niczyjej uwagi w Bagnolet.
Jedna rzecz tylko drażniła go i niepokoiła, a to niemożebność odnalezienia Jana Czwartka.
Zaopatrzony w szczegółowy rysopis tego starego łotra przebiegł codzień wszystkie znane garkuchnie, knajpy, szynki i sale tańca. Nigdzie wszelako odnaleść go niemógł, równie jak i Ireneusza Moulin.
To podwójne zniknięcie, coraz go więcej przerażało. Zapytywał w duchu sam siebie czy nie była to czasem zręcznie ułożona zasadzka, albo obmyślona zemsta?
Przebrawszy się i zmieniwszy fizjonomję był powtórnie na placu Królewskim u odźwiernej, gdzie się dowiedział że Moulin dotąd niewrócił ze wsi.
Rzecz prosta że o tych wszystkich szczegółach powiadomił księcia de la Tour-Vandieu i panią Dick-Thorn.
Zatrwożeni zrazu, zaczęli się już uspakajać. Niebezpieczeństwo w ich oczach zmalało.