Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/899

Ta strona została przepisana.

— Przysłano nam ją tu zdaje się z prefektury?
— Zdaje się... — rzekł Edmund pragnąc zmienić temat rozmowy. Zapisz pan proszę lekarstwo jakie podyktuję.
Asystent po zapisaniu recepty, wyszedł z doktorem z celi Estery.
Szli przez korytarz w milczeniu, aż wreszcie pomocnik Edmunda — zagadnął:
— Pozwól mi doktorze zadać sobie jedno zapytanie...
— Owszem; odpowiem jak będę mógł najlepiej.
— Powiedz mi, czy wierzyć temu co mówią że w domach zdrowia dla obłąkanych, ukrywają się różne zdrożne czyny zemsty i nienawiści i że takim czynom przewodniczący zakładów chętną pomoc dają?
Edmund spojrzał na mówiącego z niedowierzaniem i zamiast odpowiedzi:
— Dla czego pan o to do mnie się zwracasz — zapytał.
— Dla tego, ponieważ sądzę, że pan jednego ze mną jesteś zdania. Zacny i szlachetny pański charakter oburza się zapewne na to przymusowe zamknięcie osób, często zupełnie zdrowych, które przez same moralne cierpienie i obcowanie z choremi, ulegają chorobie umysłowej. Jakież to straszne nieraz odgrywają się dramaty!... Estera Dérieux w mojem przekonaniu jest jedną z takich ofiar!
— Dziękuję panie Bigauld, — odparł młody doktór — za dobre o mnie mniemanie. Z całą ci też szczerością odpowiem. Nie przypuszczam by wszystkie domy dla obłąkanych były Bastylją gotowa do pokrycia nikczemnych tajemnic i brudnych spekulacji, mimo że się zdarzają takie wypadki i w obec jednego z tychże znajdowaliśmy się przed chwilą. Rola oswobodziciela wyznam, uśmiecha się do mnie, pragnę z całej duszy powrócić światło w głąb tego zbłąkanego umysłu. Chcesz że mi pan w tem dopomódz?