cy po biodra w wodzie wynosili na ląd pozwiązywane sztuki. Na całem wybrzeżu panował ruch do późnej nocy.
Zewsząd słyszano nawoływania:
— Rozwiąż!
— Podawaj!
— Usuń się!
— Nabieraj!
Te i tym podobne wykrzykniki przerywane wesołą piosenką, nie rozpraszały smutnych myśli Ireneusza. Przechodził koło wybrzeża nie słysząc nawet tego gwaru. To tylko sobie przypominał że w tem właśnie miejscu znaleziono dorożkę Piotra Loriot!
Zastanawiał się, z której ona strony przybyć mogła i jak daleką odbyła podroż?
Robotnicy tymczasem, zaczęli rozrąbywanie świeżej tratwy. Jeden z nich stojący na brzegu, pochylił się w wodę, a zamoczywszy rękę aż po ramię zawołał:
— Patrzajcie chłopcy!.. złowiliśmy „Machabeusza.“
Tą nazwą określają marynarze zwykle ciało topielca.
Grupa ciekawych zebrała się na brzegu.
— Zarobiłeś sporo grosza; rzekł jeden z tragarzów. Taki dzień to się opłaci. Dwadzieścia pięć franków, jak byś miał w kiesieni.
— To prawda, ale nie wielka z niego pociecha. Musiał być kaleką, dodał po chwili żartobliwie, bo jeden rękaw jest pusty.
I wśród ogólnego zdumienia wyciągnął z wody płaszcz brązowego koloru ze stalowemi guzikami.
Irenensz posłyszawszy o topielcu, zeszedł nad brzeg rzeki. Płaszcz świeżo wydobyty mocno go zastanowił.