Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/910

Ta strona została przepisana.

„Dostarczyłem panu profesorowi Gaucher sto szczap i sto pięćdziesiąt wiązek drzewa.“
„Montrenil dnia 19 Października. Rachunek uregulowany.“
— Dziewiętnastego Października — wyszepnął Moulin przeczytawszy pokwitowanie. Wilja dnia w którym zginęła Berta. Ha! więc to napewno są ci sami ludzie którzy zguili ten papier. Montrenil, gdzie grunt jest gliniasty... Montrenil!.. a jednak ja tam byłem i nic się niedowiedziałem.
— Z tym pokwitowaniem będziesz pan wiedział dokąd się udać — wtrącił restaurator.
— Bez wątpienia; i spodziewam się wiele dowiedzieć Dzięki panu... dzięki strokrotne, żeś mi życzliwie przyszedł z pomocą. A ty mój młody przyjacielu przyjm to odemnie.
Tu Moulin wsunął w rękę Maurycego sto sous, zapłacił swoją należytość i wsiadłszy w dorożkę stojącą przed drzwiami, kazał woźnicy jechać na ulicę Cuvier.
Edmund Loriot wrócił do domu około szóstej, bardziej zmartwiony niż zwykle ponieważ całe po południowe jego poszukiwania nie odniosły żadnego skutku.
— Czy nikt tu nie był? — zapytał służącego.
— Był pan Ireneusz Moulin i przyniósł zmoczony płaszcz dorożkarski, a znalazłszy w kieszeni tegoż płaszczu jakąś karteczkę poleciał jak szalony, rozkazawszy powiedzieć panu doktorowi aby się w domu zatrzymał ponieważ wróci niezadługo i potrzebuje się widzieć z panem doktorem w bardzo ważnej sprawie.
Radością zabłysło spojrzenie Edmunda.
— Znalazł co? — zapytał.
— Tak jest; w kieszeni panie doktorze.
— A gdziesz ten płaszcz?
— W kuchni; powiesiłem go przy oknie ażeby wysechł.
Edmund pobiegł do kuchni i obejrzał odzienie.
Dla służącego, nie miało ono żadnej wartości. Dla synowca Piotra Loriot stanowiło nowe a ważne odkrycie.