Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/911

Ta strona została przepisana.

Ireneusz Moulin pochwycił ślad złoczyńców, być może iż kartka znaleziona w kieszeni płaszcza, wskaże gdzie uwięziono Bertę.
Po raz pierwszy od dni kilku Edmund uczuł że jakiś odbłysk nadziei wkrada mu się do duszy, aby świecić nadal smutnemu dotąd je życiu.
Usiadł przy stole, lecz jadł bez apetytu oczekując z niecierpliwością powrotu Moulina.
Chwila za chwilą mijała. Ireneusz nie powracał.
Wybiła ósma. Nie ukazywał się w cale. O wpół do dziewiątej niespokojność opanowała młodego doktora.
Nareszcie dał się słyszeć dzwonek od strony przedpokoju. Młodzieniec zerwał się i pobiegł otworzyć.

XVIII.

Ireneusz stał na progu pogodny, prawie uśmiechnięty.
— Jakże nasza sprawa? — zapytał żywo Edmund.
— Jak najlepiej! — odrzekł ściskając doktora.
— Mam nadzieję, że jutro będziemy wiedzieli gdzie znajduje się Berta.
Doktór z okrzykiem radości wprowadził przybyłego do swego gabinetu i obsypał go pytaniami.
Moulin opowiedział mu wszystko, i pokazał pokwitowanie dostawcy drzewa.
— Dla czegóż byśmy nie mieli jechać do Montrenil jeszcze dziś wieczorem? — zagadnął Edmund.
— Dla tego, że przybylibyśmy zapóźno. Nikt by nas niechciał poinformować. Na przedmieściu chodzą spać bardzo wcześnie, i ludzie których zrywamy ze snu, odpowiadają niechętnie. Jutro o świcie udamy się w drogę.