Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/912

Ta strona została przepisana.

Edmund uznał, że mechanik miał słuszność i mimo, że pragnął co najrychlej odnaleść Bertę, nie nalegał na bezzwłoczny wyjazd.
— Czy masz pan jaką wiadomość o Janie Czwartku? — zapytał, — po chwili milczenia.
— Niemam, ale nie tracę nadziei. Rób pan podobnie miej odwagę. Gdy odnajdziemy Bertę, znajdziemy także i Jana Czwartka, a wtedy dopiero weźmie dobry obrót nasza sprawa, wielkie dzieło sprawiedliwości i zadość uczynienia.
Po raz drugi usłyszał wtedy młody doktór o zadość uczynieniu.
Miał zamiar zapytać się bliżej, ale przypomniał sobie, że przyrzekł Moulinowi i Bercie, iż nie będzie badał tajemnicy jaką się otoczyli.
Powstrzymął więc zapytanie, jakie mając już wybiedz, zamarło mu na ustach.
— Teraz, — rzekł Ireneusz, opuszczam pana, żegnając go słodami, do jutrzejszego widzenia.
— Skoro mamy się widzieć jutro tak rano, może byś pan chciał u mnie pozostać na noc? — zapytał synowiec Piotra Loriot.
— Ależ to ambaras dla pana...
— Nic łatwiejszego! Mam dwie sypialnie. Każę przygotować drugą, w której zamiast łóżka będziesz pan miał wygodną sofę, i tam noc przepędzisz.
Moulin przyjął chętnie tą szczerą gościnność Edmunda.
Rozmawiali jeszcze czas pewien o Bercie o swoich nadziejach! poczem rozeszli się, aby się znowu o świcie połączyć.
Cofnijmy się o kilka godzin wstecz i zobaczmy co się też dzieje w prefekturze policji.
Naczelnik bezpieczeństwa, kazał do swego gabinetu