Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/913

Ta strona została przepisana.

przywołać sędziego śledczego, prosząc go o chwilę rozmowy na osobności.
— Pan sędzia niechaj wybaczyć raczy, rozpoczął do wchodzącego, że mu przerywa w jego zajęciach, konieczność jednak zmusza mnie do pomówienia z panem.
— Jestem na pańskie usługi. Jakich objaśnień pan potrzebujesz odemnie.
— Objaśnień co do sprawy Loriota.
— Co do sprawy dorożki Nr. 13.
— Tak. Nie tylko, że ona nic naprzód nie postępuje, ale tajemnica jaką jest otoczona, a która pokrywa przestępstwo ważniejsze niż kradzież, coraz ciemniejszą się staje.
— Wszak pan odbierasz raporty agentów wydelegowanych na śledztwo.
— Te raporty są bez żadnego znaczenia, a na raporty inspektora nie zwracam wcale uwagi.
— Inspektora Théfera?
— Tak, o nim mówię. Wydawał mi się zawsze być bystrym i gorliwym, teraz widzę, że się opuszczać zaczyna i nie dba o swoje obowiązki.
— Czyż go pan nie oddał pod dozór tajnego agenta.
— Owszem, zrobiłem to.
— Kogo żeś pan wybrał do tej delikatnej sprawy?
— Plantadeta, jest on bardzo zręcznym.
— I jakże... potwierdził pańskie podejrzenie?
— Tak, i nie... Nic stanowczego mi nie powiedział; lecz kilka słów w jego ostatnim raporcie dają mi sądzić, że miałby wiele do powiedzenia, gdyby go zapytano.
— A więc zapytaj go pan.
— Mam właśnie zamiar to zrobić. Kazałem mu przyjść do siebie, lecz widzę jasno, że trudno będzie dociec całkowitej prawdy, i dowiedzieć się wszystkiego.
— Dla czego? — Plantadet wie, że Théfer był dotąd jednym z naj-