Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/918

Ta strona została przepisana.

dla formy. Czyliż się godzi w tak ważnej sprawie, pożałować trudu i czasu?
Kradzież dorożki jest małem przewinieniem, w porównaniu z tem co się kryje po za nią.
Usłyszawszy te słowa naczelnik i sędzia spojrzeli znacząco na siebie wzajem, nieprzerywając mówiącemu.
— Czy Théfer biorąc się do tej sprawy, nakreślił sobie plan jakiś? Bynajmniej!.. On niegdyś tak obfity w pomysły, bierze się dziś do dzieła jak żak nieobeznany, lub nowo zaciężny żołnierz. A jednak łatwo było na ślad natrafić...
— Łatwo... mówisz? — powtórzył sędzia.
— Tak; bardzo łatwo!., odparł Plantadet z ożywieniem. Należało tylko postawić sobie zapytanie: „W jakim celu zabrano tę dorożkę?“
— Nie dla kradzieży zapewne palta i pieniędzy o których istnieniu w niej nikt nie wiedział. Potrzebny więc był ekwipaż do uprowadzenia kobiety, to więcej niż pewne. Gdzie zawieziono tę nieszczęśliwą... i co z nią uczyniono?
— A zkąd pan masz pewność, że jadąca tą dorożką kobieta, nie znajdowała się w niej z własnej woli? zapytał sędzia śledczy.
— Bo przedsięwzięte środki wskazują że na dobrowolne uprowadzenie kobiety nie potrzeba tyle ostrożności. Nie potrzeba ukrywania numeru dorożki.
— Słuszna uwaga; wyrzekł naczelnik.
— Te więc i tym podobne zestawienie powinien był zrobić sobie pan Théfer. Nie uczynił tego...
— To prawda; lecz i pan który się więcej po nad tą sprawą zastanawiasz, nie odkryłeś nic nowego. Nie możesz nam powiedzieć co się stało z tą kobietą i gdzie wywieziono?
— Gdybym był dostał upoważnienie na dochodzenie tej sprawy, byłbym już do dnia dzisiejszego odpowiedział na