Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/919

Ta strona została przepisana.

zapytanie pana naczelnika — odparł z widoczną ironją tajny agent.
— Cóż więc byłbyś pan zrobił?
— Byłbym śledził wszystkie nadzwyczajne wypadki, gdyż takie porwanie musiało się skończyć jakimś niezwykłem zdarzeniem. Byłbym zażądał od wszystkich cyrkułów w mieście i po za miejskich władz, składania mi codziennych raportów, z zaniesionych skarg i niezwykłych wydarzeń. Musiano wywieść niedaleko po za Paryż tę nieszczęśliwą, gdyż przez tę parę godzin w których nie było dorożki, nie zdołali by daleko ujechać.
Byłbym dalej poszukiwał wszystkie drogi błotniste, po których prawdopodobnie przejeżdżano. Byłbym dowiódł że dorożka jechała w stronę łomów Capsulerie, przez Bagnolet a wróciła do Paryża od strony Montrenil. Byłbym wiedział dla czego taż sama dorożka zatrzymywała się przed ustronną willą, która tej samej nocy zgorzała. Byłbym nakoniec już pewnym, że ta młoda kobieta czy dziewczyna, porwana przez nikczemnych złoczyńców, zginęła wśród pożaru!..
Naczelnik policji wraz z sędzią, słuchali Plantadeta ze zdumieniem, nie mogąc dać wiary, by skromny i zwykle pokorny agent miał tyle przebiegłości i sprytu.
— A więc pan wykryłeś to wszystko? — zawołał wreszcie naczelnik.
— Tak! — odrzekł Plantadet spuszczając skromnie oczy ku ziemi.
— Jesteś pan więc pewnym, że dorożka jechała w stronę Capsulerie?
— Mam niezaprzeczone dowody.
— I że porwana ofiara zginęła?
— Na to nie mogę odpowiedzieć. Nie wolno mi panie naczelniku wkraczać w krainę przypuszczali i z tej krainy wysnutych wniosków panu komunikować. Od wczoraj, za przestałem dalszych poszukiwań nie mając ku temu odpo-