Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/926

Ta strona została przepisana.

— Kiedyż mam objąć nową posadę? — zapytał po chwili wyszepnąwszy kilka słów podziękowania.
— Porozumiem się w tej kwestyi z sędzią śledczym — odparł naczelnik.
— A więc zajęcie inspektorskie?
— Przeszły od dziś na kogo innego.
Théfer ukłoniwszy się, wyszedł z gabinetu.
Idąc, myślał sobie:
— Godność inspektora ofiarowano temu który tak gorliwie śledził sprawę dorożki № 13, to nie ulega wątpliwości. Muszę się dowiedzieć kto on jest i przeszkodzić temu śmiałkowi aby i reszty nie wykrył.
Przechodząc przez boczną salę, spostrzegł stojącego w kącie małego człowieka, którego twarz znaną mu się być zdała. Jednocześnie otworzyły się drzwi i woźny zawołał:
— Panie Plantadet!
— Idę! — odparł ów mały mężczyzna.
— Pan naczelnik prosi do siebie.
Plantadet pośpiesznie zdążał za woźnym.
Théfer utkwił w nim przeszywające spojrzenie.
— Przysiągłbym że to mój zastępca!.. mówił sobie w duchu. Jeden z tajnych agentów, który teraz zajmie moje miejsce. Nieprzyniesie mu to szczęścia, upewniam!
Pod przykrym wrażeniem wyszedł z prefektury, przemyśliwając nad swoim nowem położeniem.
Zostawał wprawdzie nadal w wydziale policji, ale nie należał już do składu biura w którem mógł dowiadywać się o grożącym niebezpieczeństwie i zawczasu nie zapobiegać.
Do obecnej chwili, nie wykryło nic jeszcze coby mu szkodzić mogło, ale jego następca, a zatem wróg jego, nie omieszka rozświetlić owych ciemności jakiemi on toczył sprawę dorożki № 13.
W każdym razie, mam jeszcze czas przed sobą, poszeptywał idąc. Niech mi wynajdzie Prospera Gaucher, o któ-