Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/928

Ta strona została przepisana.

rza, jak urzędowe dokumenty odrabiać należy. Cóż jednak pan wnosisz z tego raportu?

XXI.

— Nic zawyrokować niemogę — odparł Plantadęt. Przypuszezęm że ten wypadek łączy się ze sprawą dorożki. Racz pan zauważyć że ciało tej nieszczęśliwej znaleziono tej samej nocy w której ukradziono dorożkę i spalono ustronną willę. To zestawienie faktor naprowadza mnie na pewne wnioski...
— Trzeba panie Plantadet zobaczyć się z komisarzem w Bagnolet.
— Będę jutro u niego.
Pożegnawszy naczelnika, nowy inspektor zatopiony w myślach szedł ulicą, nie zwracając uwagi że jakiś człowiek śledzi go widocznie. Był to starzec lat przeszło sześćdziesiąt mieć mogący. Z pod szerokich skrzydeł kapelusza wysuwały mu się białe jak śnieg włosy. Oczów przysłoniętych ciemnemi okularami, dojrzeć niepodobna było.
Opierał się na grubej lasce dębowej, choć było widocznem że ona mu była zbyteczną.
Plantadęt przeszedłszy most, dosięgną! ulicy Git-le-Hocur i zniknął w sieni domu № 7.
Mężczyzna w zielonych okularach przechadzał się jeszcze czas jakiś po przeciwległym trotuarze i po upływie kilku minut, wszedł w tęż samą bramę.
— Czy tumieszka pan Plantadęt? — zapytał odźwiernej.
— Tu, panie. Tylko co z miasta powrócił. Jeżeli więc pan chcesz z nim się widzieć...
— Nie; niemam teraz czasu. Przyjdę kiedyindziej.
Domyślają się pewno czytelnicy że owym starcem był