Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/932

Ta strona została przepisana.

Weszli do pierwszej napotkanej restauracyi.
Edmund napisał depeszę, a sowicie wynagrodzony dorożkarz, zobowiązał się dostawić ją, na miejsce z czego się wywiązał z całą sumiennością.
O oznaczonej godzinie, dwaj nasi znajomi powrócili do składu drzewa i na szczęście zastali woźnicę.
Pan Richard kazał go zaraz przywołać.
— Jakóbie! — rzekł do niego, ci panowie potrzebują od ciebie objaśnienia gdzie zawiozłeś w dniu 20 Października sto szczap drzewa i pięćdziesiąt wiązek?
Oczekiwana odpowiedź była dla Ireneusza i Edmunda kwestją życia.
Woźnica zadumał, szukając w pamięci.
— Sto szczap... powtórzył i pięćdziesiąt wiązek drzewa? — Zdaje mi się że ja zawiozłem na płaskowzgórze Capsulerie w Bagnolet.
Serce Ireneusza uderzyło radośnie, a Edmund zapytał:
— Do prywatnego domu?
— Tak panie.
— Czy pamiętasz tego człowieka, który robił zamówienie?
— Pamiętam doskonałe. Było ich dwóch. Jeden niski, tłusty, drugi wysoki, chudy.
— Jakto, dwóch? — zapytał Moulin.
— Tak panie, dwóch.
Ireneusz i Edmund spojrzeli znów po sobie.
Chłopiec z restauracyi Richefen także wspominał o dwóch. Było więc prawdopodobne, że podany z dwóch różnych źródeł rysopis nieznajomych, odnosił się do jednych i tych samych osób.
— I owi ludzie — zapytał doktór zamieszkiwali w tym domu do którego odstawiłeś drzewo?
— Tak panie; mówili że są służącemu u pana Gaucher.
— Ale ty niewidziałeś mego pana Gaucher?
— Nie panie.