Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/934

Ta strona została przepisana.

— Najlepiej ztąd iść wzgórzami, małą ścieżynką schodząc na dół, znajdziecie się panowie wprost spalonego domu.
— Dziękujemy ci mój kochany — rzekł Moulin wsuwając w rękę woźnicy garść drobnej monety.
Pożegnawszy się z panem Richard, wyszli z kantoru prowadzeni jeszcze przez uprzejmego woźnicę.
— Teraz, na prawo!.. drożyną... wołał za niemi, objaśniając.
Dwaj towarzysze niedoli, nie szli już, lecz biegli, nie zwracając uwagi na przechodzących ludzi. Po kwadransie takiego uciążliwego chodu, stanęli przed zgliszczami spalonego domu. Poczerniałe mury sterczały tu i owdzie, a stosy zwalonych kamieni zapełniały cały obszar posesyi.
— Ach! — zawołał doktór, jeżeli Berta tutaj zajrzała, jakież straszne musiała przetrwać chwile!
— Odpędź te złowrogie myśli, — rzekł pocieszająco Ireneusz, chociaż i jego serce taka sama ścisnęła boleść. Nic nam nie dowodzi, ażeby tak strasznej dopuszczono się zbrodni. Rozważ, iż do wykrycia prawdy potrzebujemy wewnętrzenego spokoju i siły ducha.
— Masz słuszność!.. czuję to — odparł Edmund, ale naucz mnie jak być silnym natenczas gdy rozpacz rozrywa ci serce. Będę się starał zapanować nad sobą, ale za skutek nie ręczę. Odejdźmy ztąd!.. dodał, jeżeli nie chcesz abym postradał zmysły!..
Gdy przyszli do Bagnolet, Moulin zaczepił pierwszego lepszego przechodnia.
— Niemógłbyś mnie pan objaśnić — zapytał do kogo należał spalony dom na płaskowzgórzu Capsulerie?
— Do pana Servan.
— A gdzież on mieszka?
— Tu, na Paryzkiej ulicy.
W kilka minut później, Moulin z doktorem dzwonili