Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/935

Ta strona została przepisana.

do znanych nam drzwi. Służąca wprowadziła ich do właściciela.
— Panie! — zaczął Ireneusz, w tej chwili dowiedzieliśmy się o nieszczęściu jakie pana spotkało i przychodzimy prosić o pewne objaśnienia.
— Co do kwestyj pożaru?
— Nie panie, co do osoby o której mówią że zginęła w płomieniach.
— Pan mówisz o panu Prosperze Gaucher, moim lokatorze?
— Tak właśnie... o nim samym.
— Biedak! — musiał się dobrze upiec w tym ogniu, rzekł z jowialną wesołością właściciel. Utrzymuję, że to wskutek doświadczeń chemicznych sprowadził pożar mojej posesyi, i sam śmierć znalazł.
— Pan Gaucher był więc chemikiem?
— Tak przynajmiej mi mówił.
— Jak dawno mieszkał w pańskim domu?
— Od dwóch dni. Wynajął go w dniu 18 Października.
— Czy pan znałeś go przed tem?
— Nigdy go nie widziałem.
— Wybacz pan, że go utrudzam mojemi pytaniami, lecz ważne powody znaglają mnie ku temu. Chodzi tu o życie drogiej dla nas osoby...
— Chętnie na wszystko odpowiem — rzekł uprzejmie pan Servan. Niemam żadnego zajęcia, rozmowa z panami sprawi mi przyjemność. Opowiem więc panom mój początek znajomości z panem Gaucher. Pewnego dnia, zjawił się on u mnie z propozycją wynajęcia mu całego domu, zapłacił mi za rok, z góry, zabrał klucze i niewidziałem go więcej.
— I nic pan o nim nie wiesz?
— Nic panie. Skoro mi zapłacił za cały rok z góry, niepotrzebowałem o niego się rozpytywać.
— Kto był jednakże ten człowiek?