Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/940

Ta strona została przepisana.

— Wybaczcie panowie — rzekł miała coś jeszcze przy sobie.
— Co takiego? — zapytał żywo Moulin.
Rrzecz, do której komisarz nieprzywiązywał żadnego znaczenia, podczas spisywania protokułu, a która jestem pewien jest bardzo ważną.
— Cóż więc... co? — Mów prędko!
— Numer dorożki.
— Jaki numer?
— Ten właśnie.
Tu Grandchamps wyjął z kieszeni kartkę jaką widzieliśmy, rozwinął ją starannie i podał Ireneuszowi.
Rzuciwszy na nią okiem Moulin zawołał!
— Dorożka № 13!..
— Widzisz pan zatem że to była „ona“ — wykrzyknął Edmund z rozpaczą. Ach! Bóg jest bez miłosierdzia!..
Bęz wątpienia to „ona“ — odparł Ireneusz ale przeciwnie, Bóg się okazał bardzo miłosiernym. W swoim upadku, mogła się zabić stokrotnie, a jednak ocaliła ją łaska Najwyższego.
— Dokąd odwieziono tę nieszczęśliwą? — pytał dalej Moulin zwracając się do robotników.
— Do Paryża, do szpitala św. Antoniego — odrzekł Simon. Ja wraz z Canuchem dopomagaliśmy ludziom niosącym lektykę przenieść ją tam. Żyła jeszcze gdyśmy ją przynieśli, jestem tego pewny!.. Doktór to powiedział. Znajdziecie ją panowie na sali świętej Anny, łóżka numer 8.
Edmund z Ireneuszem byli do tego stopnia wzruszeni, że zaledwie zdołali podziękować robotnikom. Wszakże ci dobrzy ludzie zrozumieli, że im przyszło się spotkać z wielkim nieszczęściem i sami mieli łzy w oczach patrząc na nieznajomych.
Dwaj młodzi przyjaciele wyszedłszy z kopalni, przebyli Bagnolet, przyśpieszając kroka, a znalazłszy dorożkę przy