Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/944

Ta strona została przepisana.

— Koniecznie... nieodwołalnie! W domu wygodniej jej będzie, a sądzę że nic temu nie staje na przeszkodzie.
— Nic; w rzeczy samej, skoro tylko panowie podadzą swoje nazwiska. Pomówię z naczelnym lekarzem aby ułatwić wszelkie formalności za nim panowie przybędą.
— O której godzinie możemy się tu stawić?
— Około pierwszej w południe.
Po powturzonych podziękowaniach nasi znajomi wielce pocieszeni opuszczali szpital Św. Antoniego, należało teraz szybko wziąść się do dzieła na jutrzejsze przyjęcie chorej poczynić odpowiednie przygotowania.


∗             ∗

Berta Leroyer od czasu przywiezienia jej do szpitala, znajdowała się pomiędzy życiem a śmiercią. Silna gorączka połączona z zupełną bezprzytomnością, niepokoiła wiele lekarzy. Pielęgnowano ją też ze szczególniejszą pieczołowitością, wypełniając ściśle przepisy lekarskie.
Tego dnia w którym Ireneusz ślad jej odnalazł, stan jej zdrowia polepszył się o tyle, że ciągle dotąd zamknięte oczy, otwierała teraz chwilowo, a na zadawane sobie pytania poruszała ustami, lecz żaden dźwięk głosu nie wydobył się z jej gardła.
Zapytana przez doktora na co cierpi najbardziej wskazała ręką piersi i boki.
Po ścisłem zbadaniu, przypisano nowe lekarstwo, a przed wyjściem z sali, lekarz zbliżył się do siostry Miłosierdzia.
— Nie ukrywam przed panią — rzekł, iż stan naszej chorej jest bardzo niebezpieczny. Dziwię się nawet, że tę katastrofę przeżyła. W skutek silnego upadku, ma nadwerężony cały organizm. Czy nikt się o tę nieszczęśliwą nie dowiadywał?